Kiedy opuściliśmy teren lotniska w Arrecife owiało nas niezwykle przyjemne ,łagodne i ciepłe powietrze. Trzeba wiedzieć ,że Lanzarote jest za rezerwatem bio sfery. Nie ma tu żadnych fabryk , kopcących kominów itd. I to jest naprawdę czuć. Transfer o hotelu trwał około pół godziny i był niezwykle ciekawym doznaniem. Jechalismy wsród pól zastyglej lawy. Po jednej stronie mieliśmy ocean ,a po drugiej wulkaniczne wzniesienia.
Zakwaterowanie w hotelu trwało dosłownie moment. Kiedy inni stali jeszcze w długiej kolejce( musicie wiezieć ,że z biednej Polski przyleciały na Lanzarote aż 3 samoloty) my byliśmy juz w restauracji ( kończyła sie pora obiadowa). Uraczylismy się wyśmienitym obiadem nie omieszkaliśmy też skosztowac świetnego kanaryjskiego wina. Dopiero wtedy udaliśmy się do pokoju.Kurtki i swetry wylądowały w szafie . Świtło dzienne ujrzała zaś odziez z krótkim rękawem lub bez oraz japonki i sandałki. Obejrawszy swój dwu pokojowy apartament udaliśmy się na rekonesans po olbrzymim przepięknym hotelowym terenie ( o nim kiedy indziej). Nastepnie skierowaliśmy swoje kroki wprost nad ocean.A tam niesamowicie cudne widoki i przepiękny zachód słońca.Było cudownie. Zobaczcie sami...
|
Obserwujac z plaży zachód słonca |
|
Tak też można obserwować zachód slońca |
|
Kamienne figury |
Nastepnego nia zorganizowalismy sobie wycieczkę na Wulkan Montana Roja. Pisałam o tym
tutaj
Ale cudowne zdjęcia. Aż mnie rozgrzało! Rajskie krajobrazy. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOj chciałbym być na Twoim miejscu. Wygrzać się w słoneczku, popatrzeć na ocean. Rozmarzyłam się.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością poczytałem i obejrzałem zdjęcia. Tym bardziej,że za oknem szaro i zimno.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.