sobota, 28 stycznia 2012

Bardzo zimny ,zimowy Supraśl

 Jest zimno ,a ma być jeszcze gorzej.Niestety moje oskrzela nie bardzo tolerują mrozy.Jednak dziś nie wytrzymałam i omotana grubym szalikiem ,z czapką na głowie(nie znoszę tego)i do tego kapturem udałam się na spacer.Przy okazji wypróbowałam nowe buty trekkingowe.Spisały się super! Tutaj dodam ,że na co dzień chodzę tylko i wyłącznie na obcasach. Jedyne płaskie buty ,które mam to towarzyszące mi w podróżach adidaski oraz jedna para sandałek ,których też poza zwiedzaniem nie używam.Zawsze musi być obcas lub ewentualnie koturna. No niestety w zimie na spacery wysokie obuwie niespecjalnie się spisuje więc konieczny był zakup specjalnych trekkingowych butów płaskich.Piękne to to nie jest ale jakie wygodne.
  Przepiękne słonce świeciło nam w oczy, a mroźny powiew prawie paraliżował oddech.


Pod lasem mieści się piękny ośrodek Pięć Dębow

Dochodzę do lasu



Klasztor od strony lasu
Zapewne nigdzie w Polsce nie ma drugiej takiej nazwy ulicy.Żyli tutaj prawdopodobnie schimikowie pustelnicy, którzy odłączali się od wspólnoty zakonnej i samotnie spędzali żywot w zrobionych przez siebie pustelniach. Wedle tradycji i przekazów eremy mnisze znajdowały się na pierwszej wysokiej skarpie w dole rzeki, w okolicach Ośrodka Wypoczynkowego „Puszcza” na tzw. Patelni, będącej współcześnie częścią Supraśla. Jeszcze na początku XIX miejsce to nazywane było mianem „Uroczysko Pustelnia

Może to tropy jelenia


Myślę  ze był tu lis

Bardzo stare stawy hodowlane.Na zimę jest spuszczana w nich woda ,a ryby odławiane

czwartek, 26 stycznia 2012

Chorwacja Istria Sol Polynesia

  Mróz nadszedł dzisiaj nad Podlasie.W tej chwili termometr za oknem wskazuje minus dziewięć.Jak na te regiony to nie jest źle Wielu z nas planuje .już letnie urlopy.Od paru lat jednym z ulubionych miejsc wypoczynku naszych rodaków jest Chorwacja. Drogę do tego pięknego kraju opisałam w poprzednim poście.Dzisiaj o moim docelowym miejscu konkretnie o ośrodku wypoczynkowym o uroczej nazwie Sol Polynesia..Mieści się on w mieście Umag na półwyspie Istria. GPS skierowało nas na mało uczęszczaną ,serpentynową drogę wśród gór.Widoki przepiękne ale zmiany wysokości nie bardzo mi służyły.
    Po przybyciu do Umagu znaleźliśmy nasz ośrodek . Dostaliśmy świeżo wyremontowany apartament 2 pokoje z łazienką i aneksem kuchennym.Oczywiście był tez taras.Jeśli chodzi o wyglad to nie zachwycał, ale było bardzo, bardzo czysto.Pościel tak biała i pięknie posłana bez zmarszek, że boye hotelowi z Egiptu powinni tu przyjechać na doszkolenie.Zabraliśmy ręczniki i udaliśmy się na hotelową plaże.Tyle słyszeliśmy o krystalicznym turkusowym Adriatyku..O przewrotny losie zastaliśmy to:

 

Takiej plaży to ja nigdzie nie widziałam.Kamienista(to akurat normalne w Chorwacji) pełna wyrzuconego przez morze zielska.Gorzej było po wejściu.Bardzo długa płycizna.W wodzie pwyżej kolana gęsto rosły ohydne wodorosty.Coś a,la zachaszczony staw,Fu.Aby popływać trzeba się było przez to zielsko przedostać.Woda koloru szaro czarnego.Miny nam zrzedły strasznie.Czemu och czemu nie zostaliśmy nad Balatonem? Tyle km i takie coś? Przestała mi się podobać Chorwacja i  ośrodek nie patrzył na mnie za przyjaźnie  . Za 110 euro dziennie bez wyżywienia mogliby cos zrobić z kapieliskiem.Delikatnie to ujmując poszłam spać wściekła.

  Całe szczęście rano świat jest zawsze piękniejszy.Okazało się ,że Sol Polynesya posiada przepiękny ,duży basen.Nie zauważyłam go poprzedniego dnia.Oczywiście był problem z leżakami ale gdzie go nie ma.Nigdy przenigdy tak się nie cieszyłam basenową woda.Do tego codziennie aerobic w wodzie i popołudniowa joga.Raj dla ciała.



Wydzielony brodzik dla dzieci z tryskającym pajacykiem

Miejsce wypoczynku dla ludzi z pupilami





  Idąc dalej znajduje się ładniejsza plaża oraz półwysep z ruinami latarni morskiej. Uwielbiam takie urokliwe miejsca z historią.Jak się za chwilę okazało jest to ulubione miejsce wypoczynku naturystów.Wyglądali niecierpliwie zza skał kiedy sobie wreszcie pójdziemy.A my jak na złość troszkę tam zabawiliśmy.





Tutejszy mieszkaniec morza

Dawne życie zachowane w kamieniu


Modliszka mieszkanka centrum Umagu
Jeden z licznych oleandrów na terenie ośrodka
  Podsumowując: Ośrodek Sol Polynesia mnie nie zachwycił.Wszystkiemu winne jest te obleśne morze.Muszę przyznać ,że jest to dobre miejsce dla rodzin z dziećmi. Śliczny brodzik z fontanną.,maluchy są pod opieką ratownika.Zjeżdżalnie niestety dodatkowo płatne.Było sporo wieczornych animacji dla dzieci. Zaletą jest też przepięknie ukwiecony teren. Mało polaków.W tym wielkim ośrodku widziałam z dwie rodziny.Dużo psów.
    Jak dla mnie wielki minus za plaże. A przecież Chorwacja jest taka piękna.Ale może nie koniecznie tu. Może wymyślam i marudzę ale takie jest moje zdanie .I oby do lata!


poniedziałek, 23 stycznia 2012

Droga do Chorwacji zza samochodowej szyby (i nie tylko)

Dzisiaj mało pisania ,a sporo oglądania. Zdjęcia z drogi do Chorwacji. Moja trasa prowadziła przez Polskę, Słowację i Węgry i oczywiście kawał Chorwacji.Fotki robione w większości zza samochodowej szyby.Inni europejczycy posiadają coś nieosiągalnego w Polsce czyli sieć autostrad.Następstwem tego jest to że nawet w pięknych miejscach nie można się zatrzymywać.Ale za to jak szybko i bezpiecznie można się przemieszczać.Zapraszam w letnią podróż  : )
Szczęście straszne jesteśmy w Słowacji

Park nad Balatonem

Siofok

Balaton

Balaton
Przepiękne widoki zza samochodowej szyby


W tle jeden z licznych zamków


Rijeka pobłądziliśmy tu strasznie*(z GPS!)

Urocze domki na skarpie

Liczne tunele
Nagroda

piątek, 20 stycznia 2012

Babcia Weronika

 W radiu od  paru dni przewija się temat dnia babi i dziadka. Co prawda głównie słyszę ten temat w reklamach: kup hiacynta,, kup czekoladkę.Dzisiaj troszkę o mojej rodzinie i kochanej mojej babci Weronice.
 Tak jak już pisałam  historia zaczyna się od  bojara litewskiego Jana Butryma uczestnika bitwy pod Grunwaldem.Za zaslugi został na podstawie unii horodelskiej adoptowany do herbu Topór.Pózniej nazwisko przewija się w różnych starych dokumentach.Między innymi Butrym był nosił tytuł Wielkiego Krojczego na dworze Księcia(którego niestety nie pamiętam).Rodzice mojej babci pochodzą z małej wsi Łazduny  leżącej niestety w  tej chwili na terenie Białorusi. Mama Weroniki  Zuzanna już jako około 10 letnia dziewczynka na zaproszenie ciotki wyjechał do Piotrogrodu.Była to typowa emigracja za chlebem.W owym carskim mieście dorastała i wyszła za mąż za pochodzącego z tej samej wsi Józefa Butryma. Co robiła moja prababka tego niestety nie wiem.Pradziad zaś prawdopodobnie pracował w bibliotece.Niestety więcej szczegółów nie znam ale sądząc po zdjęciach wiodło im się całkiem nieżle. W 1912 roku urodziła się ich pierworodna moja babcia Weronika , następnie syn Stanisław i jeszcze córka ,która niestety zmarła. W 1917 roku wybuchła rewolucja  pażdziernikowa i ulice tego pięknego carskiego miasta spłynęły krwią. Weronika mówiła że pamiętała wielkie tafle pobitego szkła i jakieś schody przy parku zasłane zabitymi ludżmi.Miała wtedy 5lat.Jej rodzice w popłochu zmuszeni byli do ucieczki. I gdzie sie ucieka? Oczywiście w swoje strony do Łazdun. Zabrali więc to co się dało ,a mianowicie tulskie samowary,porcelanę kuzniecowską ,sztućce. Problem był w tym że prócz tego nie mieli nic.Rodzina owszem przyjęła ich i karmiła  .Jednak i tam nie było za bogato Przypomne  tutaj ,że moi pradziadowie wyjechali jako małe dzieci i większosć życia spędzili w wielkim mieście.Życie na wsi było im całkowicie obce. No ale cóż czasy były trudne.Pamiętacie serial Boża Podszewka?Myślę ,że w Łazdunach było podobnie.Po kilku latach życia w zawieszeniu Józef zgromadził drzewo na dom.Jednak nie potrafił już zyć na wsi. Całą rodziną wyjechali około 1922 roku do sporego jak na tamte czasy rozwijającego się miasta Białegostoku.(przy Piotrogrodzie musiało wyglądać jak nędzna mieścina).Tutaj pradziad dostał pracę,kupił dom, tutaj urodziło się jeszcze dwoje dzieci Jadwiga i Władysław. Posiadam dowód osobisty mojego pradziadka wydany w 1924roku. W dowodzie jest czy posiada zdość pisania i czytania  tu napisane po rosyjsku. Włada językami -wpisane słowo: też.Jest także wyznanie tu rzymsko -katolickie. Jest także strona o nazwie przynależność Państwowa Polska,a w niej  na jakiej podstawie jakich dokumentów przynależnośćdo Państwa Polskiego została stwierdzona.tutaj zaświadczene. Jakie czasy taki dowód.Moja Weronika skonczyła szkołę.Wyjechała do Wilna gdzie ukończyła szkołę pielegniarską ze specjalizacją położna.Była sliczną kobietka .Taka prawdziwa uroda z tamtych lat. Prawdopodobnie miała starających się o jej rękę co niemiara. W 1928 roku wyszła za mąż za warszawiaka imiennika jej ojca Józefa. Szczęsliwe życie przerywa wojna.Babcia opowiadała mi ,ze kiedy był pierwszy nalot na Białystok ona miała akurat dyżur w szpitalu.Na łózku rodząca a tu nalot.Udało się jakoś bezpiecznie zwiesć kobietę do schronu w piwnicy.Klęła prawdopodobnie wniebogłosy. Jednak większość dzieci rodziło się wtedy w domach.Chodziła więc Weronika odbierając porody . Większość kolegów mojego taty ona odebrała. Na początku wojny trafia też do obozu jenieckiego Gross Rossen  brat babci Stanisław .Za pomocą niemieckiego lekarza o ludzkim sercu  udaje się mu wydostać z obozu. Jednak to co tam przeżył na całe życie odbiło się na jego zdrowiu,. W 1942 rodzi się mój tata jedynak babci..Wcześniej na zapalenie płuc umiera mój pradziadek. Małżeństwo Weroniki też nie wytrzymuje próby czasu.
Moja babcia nigdy nie wyszła ponownie za mąż.Zawsze radziła sobie świetnie sama.Utrzymywała swoją matkę i syna.Pozwalała też sobie na przyjemności życiowe.Zawsze jeździła na zagraniczne wczasy.Po moich narodzinach dużo czasu poświęcała mojej edukacji katolickiej.Wstyd się przyznać ale nie raz jak groźba nie skutkowała stosowała taktykę przekupstwa.
  Przyłączenie terenów z których babcia pochodziła do Białorusi było olbrzymim szokiem.Szczególnie że Białorusina nikt na tamtych terenach nie widział. Żyły tam dwie nacje Polska i Litewska.Według babci nie bardzo się lubiły.Znów przypominam Bożą Podszewkę. Część rodziny wyemigrowała przy pomocy babci do Polski.Ostatni przybył brat cioteczny Weroniki Edward. Był to rok 1956.Dużo jednak nie chciało opuścić rodzinnych stron.Zaraz po wojnie młodzież została siłą wcielona do Armii Radzieckiej.Dowody polskie zostały zmienione na radzieckie z adnotacją pochodzenie polskie. Starsze pokolenie zostało całą duszą i sercem polakami ale młodsze niestety się porusyfikowało. Czego nie udało się przez setki lat zaborcom to udało się przez kilka lat radzieckim komunistom. Zauważcie że w mojej  kresowej rodzinie nie ma rosyjskich imion. A po wojnie niestety się pojawiły.Jako dziecko często odwiedzałam rodzinę po tamtej stronie. Parę lat temu już po śmierci babci tez chciałam pojechać.Wszyscy dostali normalne wizy  a  j a trzy dniową z datą wyjazdu z Białorusi pojutrze. Poczułam się jak jakaś persona non grata.No i nie mogłam wyjechać.Sąsiednie państwo wyraźnie mnie nie chciało.No cóż spróbuje jeszcze raz.
Prababka Zuzanna

Pradziad Józef

Dowód osobisty mojego pradziadka z 1924 r

Mienie przesiedleńcze z PetersburgaKuzniecow

Odziedziczone
 Wiecej zdjeć w tym zdjęcie Weroniki dodam wieczorem

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Grunwald 2010





Przeglądałam dzisiaj w komputerze zdjęcia z podróży ,wydarzeń ,ciekawych miejsc.Tyle jeszcze tego mam.Czekają na publikację. Jednak na dzisiejszy zimowy dzionek wybrałam Grunwald.Zdjęcia są z okrągłej rocznicy 600-lecia Bitwy Pod Grunwaldem.Lato 2010 było niesamowicie gorące.Na inscenizacje bitwy zjechało się ponad 100 tys ludzi.  Wielu ludzi nie dojechało.Utkneli w 30 kilometrowym korku.Było też kilkaset samochodów z Litwy.
 My na miejsce udaliśmy się póżnym wieczorem poprzedniego dnia.Mieliśmy zajete miejsca w cieniu co ważne było następnego dnia.
  Tutaj troszkę prywaty.W tej niezwykle ważnej bitwie brał udział mój przodek.Butrym Jan z Żyrmunów  Marszałek Hospodarski wielkiego Księcia Witolda.Tak więc walczył pod flagą Księstwa Litewskiego.Póżniej po unii Horodelskiej przejął polski herb Topór.Ale o tym szczegółowiej kiedy indziej.
   600lat pózniej temperatura powietrza dochodziła do 37stopni.
Takie cudo mógł kupić każdy.Ceny nie znam.Można było też zrobić sobie zdjęcie w takiej zbroi
Tysiące samochodów


Tłumy

Nasi

PRZY 37 STOPNIACH KAŻDY SZUKA ODROBINY CIENIA

Zaczyna się bitwa









Oj dzielni ci wojowie.Prawie 40 stopni do tego zbroja do tego ruch....





     Imrezę tworzą ludzie niezwykli zapaleńcy i pasjonaci  historii.Oni sa tu prawdziwymi wygranymi.Przedstawienie było świetne .W bitwie polegli niestety organizatorzy.Miejsce nie było w stanie przyjać tylu ludzi.W wielu budkach zabrakło jedzenia.Woda była na wagę złota.Już po inscenizacji strażacy zlitowali się i włączyli kurtyny wodne dla ochłody.Wyjazd z tego miejsca też graniczył z cudem. Zaskoczyło mnie jak wielkie jest zapotrzebowanie na tego rodzaju imprezy.W nas polakach budzi się w tedy niezwykły patriotyzm.I to mnie bardzo cieszy!