Pokój ,który dostaliśmy w Douz sprawia wrażenie klaustrofobicznego. Nie to ,że mały( jest w sam raz czyściutki i nie brzydki) ma tak maleńkie okienko ,dodatkowo zasłonięte okiennicą ,że w środku bez zapalonego światła panuje półmrok. Zapewne jest to związane z wysoką temperaturą na zewnątrz.
O czwartej rano recepcjonista budzi nas telefonicznie.
Jeszcze tylko szybkie śniadanie ,którego o tej porze nie jestem w stanie zjeść i jedziemy w dalszą drogę. Tunezja jak może stara się wydrzeć Saharze ziemię. W okolicach Douz rosną gaje daktylowe. Oczywiście wszystko jest sztucznie nawodniane . Przed miastem stawiane są płoty z liści palm by zatrzymać nawiewany piach ,a i tak ten wdziera się na ulicę . Podobno jedyna droga prowadząca do Douz czasami jest nieprzejezdna właśnie z powodu zasypania piachem.
ZZa szyby autokaru. Sztucznie nawadniane palmy daktylowe. Wszechobecne palmowe płoty chroniące przed piachem |
Pan na osiołku |
Za miastem zatrzymujemy się na chwilę. Mamy okazję podziwiać niezwykle piękny wschód słońca. Chociaż one wszędzie są piękne...
Wschód słońca rozświetla czubki palm |
Okolice Douz |
Jedziemy dalej . Krajobraz zmienia się w coraz bardziej piaszczysty. Docieramy do niezwykłego Słonego Jeziora. Ale to już temat na osobny post...
Jeszcze zieleń walczy z piachem |
Rośliny prawie znikły |