wtorek, 26 grudnia 2017

Grudniowe urocze Załuki i samotny bocian

  Święta to cudowny czas. U mnie zawsze są rodzinne. Wigilii tym razem całe szczęście nie musiałam przygotowywać bo spędziliśmy ją u siostry męża w Warszawie. Było 12 potraw ,śpiewaliśmy kolędy ,a po wieczerzy przyszedł Mikołaj. Pierwszy dzień Świąt był już u mnie. W drugi świąteczny dzień zaplanowaliśmy zaś wypad w teren.
    Ponieważ dzień jest bardzo krótki wybraliśmy wycieczkę w dość bliską okolicę . Naszym celem była urocza wieś Załuki. Pogoda była jak na tę porę roku przecudna ,słoneczna i przypominająca bardziej wiosenną niż zimową. Po ostatniej szarej aurze była to bardzo miła odmiana. Już sama droga była piękna.


Tuż przed wsią krajobraz był tak piękny ,że postanowiliśmy się na chwilę zatrzymać. W powietrzu unosiła się delikatna mgła.



Załuki to urocza ,zadbana, podlaska wieś. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce zaskoczyła mnie cisza. W lecie zawsze widać ruch na ulicach i w obejściach ,a teraz tylko cisza...
Załuki


 Wieś jest pięknie położona. Tuż za domami rozpościerają się malownicze łąki przecinane drewnianymi płotami.Czuje ,że jest to takie miejsce na ziemi ,w którym mogła bym zamieszkać.Do miasta świetny dojazd ,a mieszka się w cudownym kontakcie z przyrodą.






Załuki 



Tuz przy końcu wsi wybiegł do nas dość duży pies. Przyznam ,że na początku się przestraszyłam ale chłopak okazał się przyjazny i po dokładnym nas obwąchaniu domagał się głaskania. Towarzyszył nam w drodze powrotnej i odprowadził  aż do samochodu.






 Idąc zaglądałam wgłąb podwórek . W pewnym momencie to co zobaczyłam gwałtownie mnie wstrzymało. Przecierałam oczy ze zdumienia. Na jednej ze stodół w wielkim gnieździe stał bocian. Nie było to by nic dziwnego gdyby nie to ,że mamy koniec grudnia ,a nie maj czy czerwiec. Co się biedakowi stało ,że został trudno powiedzieć. Niestety nie było nikogo żeby się zapytać. Z daleka wyglądał zdrowo i w dobrej kondycji. Na razie pogoda mu sprzyja.







Kiedy odjeżdżamy z Załuk zaczyna się ściemniać. Jeszcze na chwilę zatrzymujemy się przy rzece za wsia. Pięknie jest! Pora jednak wracać do domu.




wtorek, 21 listopada 2017

Wspomnienia z PRL-u czyli jak nową linię PKS hucznie otwierano



  Całkiem niedawno stałam się posiadaczką  trzech pokaźnych albumów  zdjęć. Wśród setek fotek dokumentujących przez dziesięciolecia życie rodziny znalazłam prawdziwe perełki.
  Dzisiaj pokaże wam zdjęcia sprzed pól wieku. Dokumentują one otwarcie nowej linii PKS. Było to wtedy wielkie wydarzenie. Przyjazd autobusu poprzedził wjazd motocyklistów w białych jednakowych kaskach.Na miejscu czekał przybrany we flagi przystanek, symboliczna brama oraz całe mnóstwo ludzi. Dzieci  z kwiatami ,flagami , mieszkańcy wsi oraz zapewne władze gminy ,powiatu.W dzisiejszych czasach autobus po prostu przyjeżdża i zabiera ludzi ,a kiedyś było to wielkie święto. Zapraszam do oglądania zdjęć.

Nowy przystanek .. Nazwa niestety niewidoczna

Tłum czeka na przyjazd autobusu

Pierwsi wjeżdżają motocykliści

Symboliczna umajona brama

Pierwszy autobus na nowej trasie









W X-lecie Powiatu Monieckiego



Były kwiaty...

...i mowy powitalne

Ta pani bardzo musiała się podobac fotografowi



Moje ulubione zdjęcie  :)








A później zapewne była impreza. Duch puszczy lał się litrami ,a i nie jeden wieprzek życie stracił by wieś opuścić w bagażniku oficjeli. Takie to były czasy...