W czasie naszego pobytu na Gran Canarii zdarzył się dzień pochmurny i z padającą mżawką. Temperatura dramatycznie spadła do 20-21 stopni Nawet Niemcy w polarkach zaprzestali okupacji hotelowych nad basenowych leżaków. Zamiast ich pilnować od siódmej rano mogli się wyspać.
My ten dzień wykorzystaliśmy na zwiedzanie wyspy. W jednej z licznych wypożyczalni wynajęliśmy samochód i ruszyliśmy na podbój Gran Canarii. Naszym pierwszym wyznaczonym punktem było miasteczko Puerto de Mogan. Miejscowość ta leży na południowym wybrzeżu wyspy. Z dotarciem do niej nie ma najmniejszych problemów. Prowadzi do niej bowiem piękna autostrada. Droga przypominała mi trochę tę z Chorwacji. Jeśli ktoś jechał tam samochodem zapewne pamięta tunele wydrążone w górach. Tak jest też i tutaj.
Puerto de Mogan wita nas szarymi chmurami i delikatnym deszczem. Bez problemu znajdujemy miejsce parkingowe. co ciekawe jest ono obok żółtej nie pływającej już turystycznej łodzi podwodnej. Robimy kilka fotek i idziemy dalej.
|
Autostrada Gran Canarii |
|
Żółta łódż podwodna |
Puerto de Mogan okazuje się być przeuroczym miejscem. Cała moc kwitnących w najlepsze bugenwilli, liczne kanały i mostki przecinające miasteczko robią na mnie spore wrażenie. Ciekawie prezentuje się też port jachtowy. Gdzieś w oddali widać też hotele znane z pamiętników z wakacji. zapraszam na spacer po Puerto de Mogan.
|
Puerto de Mogan |
|
Przepiękna soczyście zielona roślinność |
|
Puerto de Mogan |
|
Wystawa przed sklepem Puerto de Mogan |
|
A w wodzie płaszczka |
|
Port jachtowy |
|
Ciekawa struktura skał |
Opuszczamy Puerto de Mogan. Przed nami dalszy ciąg wycieczki z bardzo ciekawymi miejscami. Udajemy się w drogę do Las Palmas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz