środa, 23 listopada 2011

Marzenie o śniegu

Są tacy to nie żart , którzy marzą o śniegu.Jest to moje starsze dziecko.Chociaż słowo DZIECKO jakby już do niego nie pasuje.No cóż ma już w kieszeni licencjat .W tym roku za własne zarobione przez siebie w czasie wakacji pieniądze zakupił  deskę snowboardową. Deska jest piękna , kolorowa ale żeby się tak zachwycać?.Stoi u niego w pokoju na honorowym miejscu.Zastanawiam się czy z tego uwielbienia nie założy jej tej najpiękniejszej konta na faceboku.  A oto powód westchnień mojego syna w całej okazałości:
   Jest tylko drobny szkopuł, a mianowicie BRAK ŚNIEGU!  Co tydzień moje dziecko ogląda długoterminowa prognozę pogody ,że w końcu spadnie , A TU NIC!  W lutym wybiera się w Alpy ze swoim towarzystwem ale wcześniej wypadałoby te cudo wyprobować. Młody jest wiec niepocieszony.
  W tym roku zrobił też niesamowitą rzecz ,a mianowicie skoczył na bungiee. Całe szczęście zostałam poinformowana o tym dopiero po fakcie. Ja jako matka dostałabym chyba nerwicy.Został by przeze mnie zbombardowany telefonami żeby tego nie robił. No ale po fakcie muszę przyznać ,że jestem z niego dumna!  
     Ta żabka na zdjęciu to moje dziecko w trakcje skoku.

     A jeszcze nie dawno był taki mały i namiętnie oglądał brygadę rr.

Żeby było jasne: ja na śnieg i mróz nie czekam! Ja czekam na wiosne!

6 komentarzy:

  1. Fajna żabka ;-). Ja bym też dostała nerwicy... A deska jest piękna zaiste, tylko fakt - śniegu nie nadają póki co :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja go trochę rozumiem. Jak jeszcze jeździłam na narty też wypatrywałam śniegu. A teraz w środku lata niecierpliwie czekam września, w którym mam urlop, kiedy wszyscy chcą, aby lato trwało jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomnialas mi nostalgicznie moją dawną teskonotę za sniegiem. Jestem z kieleckiego i na narty jeżdzilismy do Krynicy, albo na Slowacje, nieraz co dwa tygodnie na weekend potrafilam sama jechac wsrod sniegow, chociaz w nasze Gory Swietokrzyskie. Uwielbialam snieg, narty i łyzwy. Tez moja mlodsza corka. Nauczylam ją smigac i wysylalam latami na zimowiska w gory. A pozniej zycie sie potoczylo tak, ze zaczelysmy zimą jezdzic do tzw cieplych krajow i ja znielubilam zime zupelnie. Moja corka nadal teskni za nartami,ale miala powazny wypadek,/ nie na nartach/ gdzie uszkodzila kregoslup i nie wiem, czy wsiadzie kiedykolwiek na narty. Wiec, reasumujac, zima kojarzy mi sie z pierwszymi szczesliwymi latami mojego malzenstwa, a potem bylo zupelnie inaczej. I tak, jak ty, czekam wiosny, doslownie i metaforycznie, chociaz tu gdzie teraz mieszkam temperatura jest przyzwoita. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Amisho całe szczeście że nie ma sniegu.Ja naprawdę mieszkam pod górka i aby gdzieś się dostać trzeba na nią wjechać co w warunkach śniegu i lodu nie jest czasem takie proste.Niech nam do wiosny króluje jesien!Albo nie ,niech zima trwa 1 miesiąc! A niech jej będzie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Guciamal ja go też po czesci rozumiem ,ale sama nie patrzę z zachwytem w zimową przyszłosć. A poza tym to jak spadnie śnieg biedak będzie musiał odśnieżać, a to będzie zapewne dużo mniej mu się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ardiola: Mój syn na pewno nie odziedziczył po mnie zamiłowania do śniegu.Ja białej aury wprost nie znoszę.Ja się ślizgam, samochód się ślizga nie znoszę tego.Ardiolo bardzo się ciesze ,że odwiedzasz mój blog. Ja Twoj też czytam od jakiegoś czasu.Bardzo mi się podoba.Swego czasu mielismy propozycje pracy i zamieszkania we Francji.Mielismy się opiekować starym zamkiem.Niestety albo stety nie wyszło.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń