Dziś poprowadzę was przez podlaskie pola i łąki wprost do prawdopodobnie najstarszego polskiego dworu drewnianego w Łosośnej Małej.Co ciekawe o tym pięknym miejscu dowiedziałam się od bardzo miłej pani ...w barze w Kuźnicy.już jakiś czas temu. Co ciekawe tego miejsca nie ma na mapie i nie prowadzą do niego żadne kierunkowskazy. Wiemy więc tylko mniej więcej gdzie jedziemy i zdajemy się na wiedzę miejscowych.Zapraszam wszystkich na wirtualną wycieczkę!
|
Nie mogłam sobie odmówić zrobienia tego zdjecia |
|
Napotkany po drodze pomnik.Tu kiedyś biegła granica miedzy Polską ,a ZSSR |
|
Wyobraźcie sobie ,że cała olbrzymia posesja otoczona jest bzami. Cudowny widok ,a jaki zapach! |
|
Musiałam podejść i nacieszyć nie tylko oko |
Dużo dróg ,którymi jechaliśmy to zwykłe piaskowe, jednak nie jeździ po nich ani ciężki sprzęt ani ciężarówki i jest ona całkiem prosta.Spokojnie można jechać nawet delikatnym samochodem..
W końcu zatrzymujemy się na małym mostku na rzece łosośnej.Wbrew nazwie podobno są tam pstrągi. W dali wśród drzew dostrzegamy dumnie stojący od 300lat modrzewiowy dwór.
|
W oddali widać dwór |
|
Dwór w Łosośnie Małej |
Dwór jest niesamowicie pięknie położony na delikatnym wzgórzu.Jestem prawdziwie zauroczona tym miejscem. Teraz trochę historii:
Zbudował go w 1722roku Zygmunt Bouffał.Co ciekawe zbudował go tak aby w ciągu dnia przez godzinę słońce zaglądało do każdego z 12 pomieszczeń.W XVI w zorganizowano tu włoski ogród kwaterowy, póżniej park krajobrazowy.Rangi temu miejscu dodaje fakt ,że to miejsce kilkakrotnie odwiedzał król August Poniatowski! Oj ówczesny właściciel musiał mieć niezłe koneksje.Do dziś w jednym z kominków spoczywa pamiątkowa żeliwna płyta z inicjałami króla. Za udział w powstaniu listopadowym majątek został skonfiskowany. Nowym właścicielem został generał Wsiewołod Apołłonowicz Sytin. Jego zamysłem była przebudowa dworu na dacze.W 1902 roku miejsce te kupił Wiktor Syrkomola-Bilmin. Przywrócił mu dawny wygląd. Ostatnim przedwojennym właścicielem był Stanisław Bilmin.Kapitan Pułku Strzelców Kresowych odznaczonym orderem virtuti militari.Jak wielu oficerów został aresztowany i stracony w Katyniu.prezydent Lech Kaczyński nadał mu pośmiertnie stopień generała.Dziś jego imię nosi jedna z ulic Kużnicy Białostockiej. Właściciele byli wielokrotnie przeganiani z dworu.Majątek rozparcelowano i oddano PGR ,a następnie częśc pomieszczen zajmowało PTTK, a w pozostałych mieszkali Bilminowie.Padł też pomysł na umieszczenie tu luksusowego ośrodka dla działaczy partii.Na szczęście na pomyśle się skończyło.Rodzina odzyskała majątek w 1994 roku. Oczywiście niecały.Tyle historii.
Chociaż przy wjeździe do dworu nie ma bramy wjazdowej ,przybywając tu trzeba zawsze pamiętać ,że jest to własność prywatna i warto zapytać o zgodę na poruszanie się po tym terenie.Właściciele to bardzo mili i przyjaźni ludzie.
Dwór jest w trakcje remontu
|
Kto by pomyślał ,że bywał tu król |
|
Za starych czasów schody były inne.Położone były z dwóch stron pomiędzy nimi był kamienny kwietnik(jeszcze widać kamienie przed domem) |
|
W tym miejscu kręcono też Bożą Podszewkę! |
|
Kominek z płytą Poniatowskiego |
|
Płyta Augusta Poniatowskiego |
|
Drugi kominek |
Teren wokół dworu podejrzewam ,że niewiele zmienił się od tych trzystu lat .Posesję otacza sześć stawów ,są resztki dawnego parku.Jest tak pięknie ,ze zapiera dech w piersiach.
|
Dawne stajnie |
|
Kamienne stajnie |
|
Teren wokól |
Życzę właścicielom aby mieli dużo siły i konsekwencji w odbudowie tego pięknego dworu.
A my dalej w drogę...
|
Spalony młyn w Malawiczach.Działał aż do 1974r. Szkoda go... |
W tym miejscu stwierdziliśmy ,że nasz głód jest coraz większy.Nasz wybór padł na Tatarską Jurtę w Kruszynianach. Miejsce to robi furorę. Wieś na końcu świata ale ,ale w lokalu w środku jest prawie pełno.Właścicielką jest tatarka Dzenetta Bogdanowicz.
|
Głód nam doskwiera ale już nie długo... |
|
... coś pysznego pierekaczewnik |
|
Tatarska Jurta |
I jeszcze tylko krótki spacer do mizaru i z powrotem i czas wracać do domu.Niestety tylko na chwilę bo zaraz musimy być w biurze.U nas niestety weekend kończy sie w niedzielę o 18..
Ciekawy post, pokazuje jak zmienne bywały losy szczególnie na Kresach. Właściciele dwór odzyskali, ale w stanie mocno zniszczonym. Ciekawe, czy wypłacono im odszkodowanie za zniszczenia ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
O jakimkolwiek odszkodowaniu nie ma mowy! Odzyskali też tylko część majątku.Z tego co wiem mieli przed wojną ponad 100 hektarów , a oddano im tylko 30.W tamtym roku dostali jakieś delikatne wsparcie ale to tylko kropla w morzu potrzeb.Wyobraż sobie pokrycie 600m dachu gontem...masakra.Ale nie poddają się.
UsuńPozdrawiam i dziękuje za odwiedziny
Właśnie chciałam napisać, że ciekawie tu u Ciebie, ale Wkraj mnie uprzedził :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! Dziękuje za odwiedziny!
UsuńZawsze wyszperasz wspaniałe miejsca Ago!
OdpowiedzUsuńOj cieszę się bardzo ,że się spodobało.Ten dwór to rzeczywiście prawdziwa perełka.Niestety właściciele mogą raczej liczyć tylko na siebie i na szybki koniec remontu się nie zapowiada. Pozdrawiam i zaglądaj do mnie od czasu do czasu.
UsuńDwór świetny a miejsce zagubione w zieleni - tak jak nasz Pastorczyk, tylko w P. nie mam już naszego starego domu... Zaglądam często Ago - tylko nie zawsze mam wenę i czas, by napisać komentarz. Swoją drogą - w miniony weekend my też byliśmy w 2 fajnych miejscach (Stańczyki i Wigry) - ale nie mogę się zebrać by o tym napisać... W ten weekend jak będzie ładna pogoda może też gdzieś pojedziemy :).
UsuńPiękna wyprawa, znakomite zdjęcia. Bardzo lubię odwiedzać takie tereny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo i pozdrawiam!
UsuńCzytajac Twoje wpisy... powinnam zyc w innej... zamkowej, z ogrodami, stajniami i tabudem koni... Konie, to moja milosc, ktora odziedziczylam po dziadku, ktory gdy bylam mala mial jeszcze dwa araby! Pamietam soidlo, bryczke i wysokie buty dziadka... Nic nie pisalas o koniach, ale jakos tak mi przyszly na mysl, bo dzisiaj rozmawialismy przy sniadaniu o...dziecinstwie!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Bryczka i dwa araby...to brzmi prawie jak bajka.Musiałaś mieć niezwykłe dzieciństwo. Chociaż twoje życie teraz też nie jest stereotypowe.Bardzo Cię podziwiam, robisz tyle dobrego ,a do tego tak pięknie piszesz.Pozdrawiam
UsuńA te miejsca znam i lubię tam wracać.
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać.Pozdrawiam
Usuńswietny wpis!!! chetnie sprobowalabym jedzenie w tej tatarskiej knajpie. a dworek.... hmmm zapytam niesmialo, czy i czasem Katarzyna II nie przyjezdzala tutaj w tym samym czasie, co Stasiu?....
OdpowiedzUsuńJedzenie w tej tatarskiej knajpie jest przepyszne . Ma taki bardzo konkretny smak.A po jedzonku kawa ze szczyptą jakiejś przyprawy.Pycha!
UsuńNa Twoje nieśmiałe pytanie odpowiem ,że niestety historia nie zapisała takiego faktu. Ale któż to wie jak to było naprawdę...
Ciekawa historia o miejscu, o którym nigdy nie słyszałam. To rzeczywiście niewyobrażalne, że gościł tu król. A historia właścicieli - no cóż nie jest odosobnioną. Ale należy im się pokłon, że się nie poddają.
OdpowiedzUsuńJa osobiście uważam ,że ta budowla to prawdziwa perełka ,a jeszcze z taką historią. Z remontem takiego obiektu jest o tyle trudniej ,że każdą pracę trzeba uzgadniać z konserwatorem zabytków.Bardzo podziwiam właścicieli...
UsuńRzeczywiście budowla jest unikatowa, a i historia równie wspaniała. Właścicielom pozazdrościć wytrwałości.
OdpowiedzUsuń! Mam tylko nadzieje ,że Ci mili ludzie będą mieli dużo wytrwałości i ktoś im w końcu pomoże!
UsuńWitaj Agnieszko, dawno u Ciebie nie gościłam...
OdpowiedzUsuńWybyłam na 11 dni do Holandii. A tu znowu ciekawy post.
Zaskakujesz fantastycznymi opowieściami i zdjęciami.
Dzisiejszy post to nadzwyczajna perełka ze względów historycznych a może i romansowych?
Trudno stwierdzić po latach...
Ciekawi mnie to jedzonko prezentowane prze Ciebie...wygląda bardzo apetycznie.
Pozdrawiam i mam nadzieję na odwiedziny.
Bardzo dziękuje za odwiedziny!
OdpowiedzUsuńW Tatarskiej Jurcie każdy posiłek to kulinarna uczta.Co ciekawe w moim Supraślu też od niedawna mamy taka knajpe prowadzoną przez Tatarke. Pozdrawiam!
Bardzo ciekawe miejsce, ta historia i te piekne zdjecia. Jeszcze nigdy nie widzialam drewnianego dorku.
OdpowiedzUsuńMoc pozdrowien!
W naszym regionie było mnóstwo drewnianych dworów. Taki budulec był po prostu najbardziej dostępny.Nawet niektóre zamki były z drewna. Po większości nie ma nawet śladu bo budulec to niestety niezbyt trwały ,a i łatwo palny.Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie! :)
Usuń