czwartek, 13 października 2011

Giza, Kair i ja cz2 Rejs po Nilu

 Być w Kairze i nie popłynąć Nilem? O  zgrozo pół wycieczki zamiast rejsu woli wizytę na bazarze.Jednak nasi przewodnicy są całe szczęście nieugięci..Wsiadamy na coś co jest chyba bardziej podobne do większej łódki niż statku. Zaraz po odpłynięciu jeden z opiekunów wycieczki proponuje paniom zrobienie ze sobą zdjęcia.Niestety ochotniczek brak.Pan nie daje za wygraną i jest taki namolny że chyba dla świętego spokoju z nim pozują. Ja chowam się za mężem i staram się go ignorować.Pan jest z siebie niezwykle dumny i z tego rozpędu proponuje pewnej ładnej rosjance ślub.Niestety ona omawia.Pewnie mahr za niski bo tylko 200 dolarów :).Całe szczęście po paru minutach facetowi skończyl się program folklorystyczny i dał spokój.





   Ja pół drogi myślę o krokodylach nilowych , o których program niedawno oglądałam. Spokojna jestem dopiero kiedy to coś czym płyniemy cumuje przy restauracji na wodzie ,w której jemy pyszny obiad.
  Knajpka śliczna, obsługa przemiła, czyściutko.Wszystko jest ok dopóki nie wchodzę do toalety. O rany! O syfie! O smrodzie! Nie korzystam

3 komentarze:

  1. dobrze, ze 'morderstwa na Nilu' nie bylo :) pewnie ofiara padlby namolny pan wyrzucony za burte.
    wrazenia z lazienki - bomba. tez bym nie skorzystala :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A wiesz, że jakoś płynąc Nilem zupełnie nie pomyślałam o krokodylach :). Rejs Nilem i restauracyjka na statku jak widzę należy do stałego repertuaru wycieczkowego. :) Nasz pan "kapitan" łódeczki robił sobie zdjęcia z wszystkimi paniami za co potem zażądał gratyfikacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Asiu łazienka to chyba nieodpowiednie słowo do tego miejsca z dziurą w betonie.
    Guciamal< nasz kapitan jeśli tak w ogóle go można nazwać stał jakby lekko skrępowany z rozdziawioną buzią i nie odezwał się do nas ani jednym słowem.Pan od zdjeć na szczęście nie brał kasy.

    OdpowiedzUsuń