poniedziałek, 19 listopada 2012

O moście MIR i pograniczu

Szarość niedzielnego poranka oraz grube zasłony spowodowały ,że spaliśmy prawie do dziesiątej. Odsłonięcie okna nie bardzo pomogło i nie rozgoniło półmroku.. Temperatura za oknem 1 stopień powyżej zera ,a do tego zimny przenikliwy wiatr nie bardzo zachęcały do wyjścia z domu. Jednak siedzenie w domu przed telewizorem  nie bardzo mi się podobało. W tym roku listopad wybitnie daje mi się we znaki .Zapewne przyczynia się do tego niezbyt ciekawa aura i zmrok zapadający o piętnastej. Ciężko mi się jest zrelaksować. Nerwowo przeglądam oferty biur podroży. Tak by się chciało pojechać gdzieś do ciepłego miejsca do słoneczka.Moja córka twierdzi ,że jestem prawdziwą masochistką oglądając te strony.Wiem przecież dobrze ,że przynajmniej do połowy lutego ze względu na pracę nie ma najmniejszych możliwości   na dłuższy wyjazd.. No ale pomarzyć zawsze przecież można.
 Zostają więc te krótkie paro godzinne wycieczki w bliską okolicę.No i na taką właśnie wybieramy się  w szaro-bury niedzielny poranek. Grube swetry,ciepłe kurtki i trapery na nogi i w droge!
 Lustrzanka po raz kolejny zostaje w domu.Mój nowy laptop- prezent od syna(do czego to doszło!) nie chce czytać kart pamięci z lustrzanki.Zanim to by zostało zrobione blog odłogiem stałby pewnie z dwa miesiące. Do łask wrócił więc stary kodak ,który też potrafi robić świetne zdjęcia ale niestety tylko i wyłącznie przy doskonałej słonecznej pogodzie .Nienawidzi za to (tak jak ja) burości i szarości ,a z delikatną nawet mgłą sobie zupełnie nie radzi.
 Po raz kolejny jedziemy w stronę białoruskiej granicy.Przed przejściem granicznym w Bobrownikach stoi wielokilometrowa kolejka. I to nie tylko tirów ,ale są także wydaje się ,że setki aut osobowych. Dwa pasy są tak zapchane ,że aby przejechać jedziemy praktycznie pod prąd przeciwległym pasem. Na szczęście ruch z drugiej strony jest o wiele mniejszy .Ale co Białorusini wyprawiali na drodze....wyprzedzanie pod górkę lub przed zakrętem.Jak tak się u nich jeździ to wymiękam.
 Im bliżej granicy piękne podlaskie wsie zmieniają się. Przejeżdżajmy przez wieś Gobiaty. A tuż za nią znajduje się niezwykłe cudo. Most kolejowy na granicy polsko- białoruskiej. Z daleka widać napis mir.Taki relikt niezbyt odległej przeszłości.Podobno jeszcze w latach 50-tych jeździły tędy pociągi towarowe z węglem.Po stronie białoruskiej tory są rozebrane.
We mgle majaczy relikt przeszłosci  most z napisem MIR 

Tam za rzeka jest Białoruś

Opuszczone dziwne miejsce

Zerwane druty elektryczne na starym słupie



Za granicą torów brak!

Stary przydrożny krzyż prawosławny

 Następna wsią w której się zatrzymujemy są Świsłoczany.Jest tu wybrukowana ulica i sporo opuszczonych domów. Parędziesiąt metrów  dalej płynie graniczna rzeczka Świsłocz za którą jest już Białoruś.Ale tam ani żywego ducha. We wsi witają nas ...koty.Zawsze za nami idzie sfora wiejskich psów, a ty taka niespodzianka.Towarzyszą nam w czasie całego spaceru. Niektóre zupełnie nie dzikie.Ocierają się o nogi ,dają się głaskać ,a nawet wziaść na ręce mrucząc przy tym niesamowicie.A wszystkie takie cudne! Jeśli chcecie pięknego przytulaka, mruczaka  to Świsłoczany zapraszają .
Witajcie w krainie cudnych mruczaków


Trochę techniki.

Bliziutko granica i koniec Polski

Nasze towarzystwo. Do tej wsi autobus dociera dwa razy w tygodniu


Moje marzenie kupić dom na zapadłej wsi. Tylko kiedy ja bym tam jeździła?

Tereny mocno prawoslawne. Podobno ludność mówi po białorusku. Tak wyczytałam  . Z nami rozmawiali po polsku
Boże chroń mieszkańców wsi Świsłoczany od tragicznej śmierci, bolesnej , pożaru , gradobicia. suszy i  wszelkich nieszczęść. Błogosław Boże


Drewniany most na Swisłoczy

Rozległe tereny rolnicze
 

 Dalej docieramy do wsi Mostowlany. Tutaj na wzgórzu króluje cerkiew pod wezwaniem Jana Teologa .Powstała w 1862r. Parafia jest malutka bo ma ok 300 ludzi. Cerkiewka jest drewniana i moim zdaniem prześliczna.Niestety zamknięta.


Przydrożna kapliczka .Nie wiem czy dobrze pamiętam ale wydaje mi się ,że z 1937r

Przy drodze w środku lasu 1907 r

Piękna cerkiew w Gródku

Gródek

Królowy Most (prawie ciemno)


  W planach mieliśmy co najmniej jeszcze trzy miejscowości. Jednak zmrok tak szybko zapada ,że po prostu nie zdążyliśmy .W te zimne dni zapraszam do obejrzenia zdjęć z tych okolic naszego kolegi Saszy. Jest on polakiem pochodzącym z Białorusi. Wpis ma już chyba ze trzy lata ale zupełnie nic nie stracił na aktualności. Jak dla mnie jest po prostu piękny a znajduje się tuaj. Gorąco polecam!

12 komentarzy:

  1. Ach jak wrócę na wiosnę na Podlasie, to MIR będzie obowiązkowym punktem wycieczki :)

    Pisz, pisz o opuszczonych wsiach i domach, może ja sobie znajdę w końcu miejsce na ziemi podlaskiej... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mir jest naprawdę warty zobaczenia.A wiosną to i okoliczna przyroda jest naprawdę piękna -nie to co teraz szaro i buro.

      Opuszczonych domów jest naprawdę dużo ,ale jak później szukam w internecie ofert to nic z tych wiosek nie ma. A tereny naprawdę piękne. widać ,że trochę domów kupowanych jest przez mieszczuchów na letniskowe. ciekawa jestem o jakim rejonie Podlasia Ty myślisz?Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ciekawa relacja, nie znam tych terenów.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miłe słowa! Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Bardzo ciekawie piszesz o nie znanych nam zupełnie terenach. Dziękuję Tobie za to Agnieszko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja bardzo dziękuje za odwiedziny.Pozdrawiam

      Usuń
  4. W tym roku odkryłam Podlasie, a po wizycie u Ciebie z pewnością wrócę tam jeszcze i ruszę być może dalej :) Most rewelacja, pełna egzotyka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie musisz się wybrać w moje tereny.Wiem ,że chciałaś zobaczyć Kruszyniany. Tutaj każda nawet maleńka wieś ma swój niepowtarzalny klimat.Zapraszam i pozdrawiam!

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy reportaż. Pierwszy raz słyszę o tym relikcie techniki kolejowej z czasów "przyjaźni" z ZSRR. Muszę i ja wybrać się kiedyś w tamte okolice. O Mostowlanach i swoich Narejkach pisze często na łamach Czasopisu Tamara Bołdak-Janowska. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Panie Danielu.Bardzo dziękuje za miłe słowo.Most odkryłam zupełnie przypadkowo ,chociaż wydaje mi się ,że gdzieś wcześniej widziałam go na jakimś blogu. Wydawało mi się ,że właśnie u Pana i po powrocie przeszukiwałam Od czasu do czasu :)Musze przyznać ,że uwielbiam klimat tych przygranicznych wiosek.Niestety tym razem aura ,a przede wszystkim krótki dzień nie pozwoliły nam zobaczyć wszystkich zaplanowanych rzeczy.
      Jednak ostatnio największe wrażenie zrobiła na mnie historia Mikołaja Kawelina oraz jego pałacu.Opisałam to na blogu.Aż ciężko uwierzyć ,że po takiej bogatej i wcale nie małej posiadłości praktycznie nic nie zostało. Pozdrawiam

      Usuń
  6. Bardzo ciekawy artykul.Kazde wakacje spedzalam we wsi Chomontowce. Strasznie tesknie.Mieszkam od 18 lat w Ameryce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czy wiecie, ale wejście na pas drogi granicznej jest wykroczeniem, karanym do 500zł... a na zdjęciach to właśnie widać...

    OdpowiedzUsuń